Recenzja filmu

W pętli ryzyka i fantazji (2021)
Ryûsuke Hamaguchi
Kotone Furukawa
Ayumu Nakajima

Koło fortuny

Cały urok filmu autora "Happy Hour" i "Asako. Dzień i noc" tkwi w zaskakujących zwrotach akcji i w targających bohaterami emocjach. Niejako wbrew temu, co deklarował twórca, w jego dziele
Koło fortuny
Srebrny Niedźwiedź, Złota Palma, Złoty Glob – ubiegłoroczny sezon nagród był całkiem udany dla Ryûsuke Hamaguchiego. Co ciekawe, laury te przypadły w udziale nie jednemu, ale dwóm filmom Japończyka. "W pętli ryzyka i fantazji" nagrodzono na Berlinale, a "Drive My Car" doceniło jury w Cannes i hollywoodzka prasa. Obydwa tytuły, które w krótkim odstępie czasu pojawią się na polskich ekranach, łączy (obok festiwalowych sukcesów) kameralność opowiadanych historii i czułe spojrzenie na postaci.


W konstrukcję "W pętli…" wpisane są trzy zamknięte nowele. Na ich wspólny mianownik składa się kilka elementów: akcja rozgrywająca się we współczesnej Japonii, stojąca w centrum wydarzeń kobieta i rządzący światem przedstawionym – jak to często w życiu bywa – przypadek. Proste z pozoru fabularne punkty wyjścia rozwijają się jednak w niespodziewanym kierunku: rozmowa przyjaciółek o zakochaniu jednej z nich sprawia, że w drugiej odżywają uczucia do byłego partnera, miłosna pułapka zastawiona przez studentkę na wykładowcę prowadzi do nieoczekiwanego porozumienia, a dawna szkolna znajoma okazuje się obca i bliska zarazem. Brzmi enigmatycznie?

W przypadku "W pętli…" szczegółowe opisy tylko zepsułyby efekt. Cały urok filmu autora dystrybuowanych w ubiegłych latach w Polsce "Happy Hour" i "Asako. Dzień i noc" tkwi bowiem w zaskakujących (ale – jak na skromną opowieść przystało – nie spektakularnych) zwrotach akcji i w targających bohaterami emocjach. Niejako wbrew temu, co deklarował twórca, w jego dziele najważniejszym nośnikiem znaczenia jest nie tyle ciało aktorów, co przede wszystkim poruszające i błyskotliwe rozmowy. W trakcie dwugodzinnego seansu postaci toczą je niemal nieustannie, ale wcale nie skutkuje to znużeniem na widowni.

Określenie "W pętli…" filmem (prze)gadanym nie byłoby ani przesadą, ani przytykiem. Uprawnione byłoby też zapewne dopatrywanie się w nim inspiracji francuską Nową Falą czy porównywanie dzieła Hamaguchiego z filmografią festiwalowego ulubieńca Honga Sang-soo. Nawiasem mówiąc, najnowszy film Koreańczyka, "Film pisarki", również zdobył Grand Prix Jury na Berlinale, a więc scenariusze oparte na kreacjach aktorskich i soczystych dialogach niezmiennie są w cenie. W każdej z trzech nowel japońskiego twórcy dialogi traktują o sprawach ważkich: ekscytacji towarzyszącej fazie zakochania i niezabliźnionych ranach po rozstaniu, poczuciu odrzucenia i niedopasowania, działaniu wbrew sobie i jego konsekwencjach, utracie wszystkiego, co ważne, przez brak działania lub rozsądku i wreszcie odnalezieniu ulgi i spokoju nie tam, gdzie się tego spodziewało.

   

Reżyser i scenarzysta w jednym daje konwersacjom czas na ich naturalny rozwój, a jednocześnie precyzyjnie planuje ich strukturę i tempo; swoją drogą w sposób autotematyczny zwraca na nie uwagę jedna z bohaterek, mówiąc byłemu partnerowi, że nawet ich kłótnie mają pewnego rodzaju rytm. Owe wymiany zdań niosą za sobą spory ciężar emocjonalny – nie ulega wątpliwości, że rozpisane przez Hamaguchiego konfrontacje zaliczają się do najbardziej istotnych, zapadających w pamięć i przełomowych w życiu bohaterów. Będą figurować w ich wspomnieniach jako momenty, w których coś nieodwracalnie się zmieniło; w których w magiczny wręcz sposób doświadczyli oni głębokiego porozumienia nie tylko z drugą osobą, ale i z sobą samym. Co paradoksalne, prawdę odkrywa się tu najczęściej poprzez wybieg: formalny, jakim jest alternatywne zakończenie w ramach fantazji Meiko, czy też fabularny – odgrywanie roli w celu oszukania kogoś lub osiągnięcia katharsis.

Ryûsuke Hamaguchi oddaje swoim postaciom całą ekranową przestrzeń. W utrzymanych w stylu zerowym kadrach Yukiko Iioki świat to tylko skromne i dość bezbarwne tło dla kipiącego od emocji powietrza. Okazuje się, że "większe niż życie" rozmowy mogą toczyć się w mało sprzyjających miejscach, takich jak wymarły biurowy open space czy zagracony uczelniany gabinet. Wypowiadane słowa większe znaczenie zyskują w ruchu: w taksówce mknącej nocą ulicami miasta, opustoszałym wieczornym autobusie czy nawet na ruchomych schodach – czyli w miejscach bez znaczenia i w czasie "pomiędzy", który w codziennym rozrachunku uznaje się zwykle za stracony. Japoński twórca w owych punktach styku dostrzega potencjał. W jego wizji to właśnie te spotkania niosą za sobą największą moc zmiany, to w nich najsilniej zaznacza się rola przypadku i to tutaj jak na dłoni widać, że fortuna – niewzruszenie i bez względu na skutki – kołem się toczy.
1 10
Moja ocena:
7
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones